Pomysł abp. Henryka Hosera – aby stworzyć narodowy program leczenia i zapobiegania niepłodności zamiast dofinansowywania zabiegów in vitro – poparli znani lekarze, specjaliści w tej dziedzinie. Natomiast z dystansem do tej idei odnosi się prof. Marian Szamatowicz, który dokonał w 1987 r. pierwszego zabiegu in vitro w Polsce.
Jestem za tym, aby w Polsce stworzyć narodowy program zapobiegania i leczenia niepłodności – powiedział w niedawnym wywiadzie dla KAI abp Hoser. Przewodniczący Zespołu Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski do spraw Bioetycznych wyjaśnił, że zamiast inwestować ogromne pieniądze w ryzykowne techniki w rodzaju in vitro, lepiej przeznaczyć je na leczenie zdrowia osób mających kłopoty z płodnością. Spowoduje to, że wiele małżeństw, które były niepłodne, staną się płodne i będą mogły cieszyć się dziećmi. Pomysł stworzenia narodowego programu zapobiegania i leczenia niepłodności poparł natychmiast dr Jerzy Umiastowski, członek zespołu ds. bioetyki działającego przy kancelarii premiera i wieloletni przewodniczący Komisji Etyki Lekarskiej. – In vitro niesie duże ryzyko zdrowotne zarówno dla matki, jak i dla dziecka, a także ma negatywne skutki uboczne – uważa dr Umiastowski. Opowiedział się za refundowaniem leczenia niepłodności przez rząd.
– Pomysł otoczenia szczególną opieką osób, które mają kłopoty z płodnością jest jak najbardziej słuszny – ocenił dr Konstanty Radziwiłł, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Jego szczegółami powinni zająć się specjaliści, ale on sam zwraca uwagę na konieczność przypominania Polakom o zdrowym trybie życia, który też ma wpływ na płodność. Program leczenia niepłodności nie jest pomysłem nowym. Propozycję takich działań już cztery lata temu przedstawił Ministerstwu Zdrowia prof. Bogdan Chazan, były krajowy konsultant ginekologii i położnictwa. Wtedy nie doczekał się realizacji.
Prof. Chazan zwraca uwagę, że taki program powinien być bardzo rozbudowany i uwzględniać różne przyczyny powstawania niepłodności. Realizacja programu powinna doprowadzić do stworzenia w całym kraju wielodyscyplinarnych ośrodków, w których byłyby prowadzone diagnostyka i leczenie. – Gdyby taki ośrodek powstał przy każdym uniwersytecie medycznym, to na początek mogłoby wystarczyć – uważa prof. Chazan.
Podkreśla, że leczenie niepłodności np. za pomocą naprotechnologii (metoda oparta na naturalnym cyklu miesiączkowym kobiety) jest drogie, ale z pewnością tańsze niż in vitro. – Poza tym jest to rzeczywiste leczenie człowieka, a nie obchodzenie problemu – dodaje.
Jak zapowiada dr Maciej Barczentewicz, prezes Fundacji Instytutu Leczenia Niepłodności Małżeńskiej im. Jana Pawła II w Lublinie, fundacja chętnie włączy się w inicjatywę społecznego programu zapobiegania i leczenia niepłodności w Polsce. Jego zdaniem, bardzo ważnym elementem takiego programu powinna być szeroka kampania informacyjna, pomagająca w profilaktyce niepłodności.
Dr Barczentewicz wyjaśnił, że używanie środków antykoncepcyjnych jest szkodliwe dla płodności z co najmniej dwóch powodów: po pierwsze odsuwa decyzję o rodzicielstwie w czasie, a po wtóre, nie zawsze niepłodność spowodowana przez te środki jest odwracalna. Dla osób używających dwuskładnikowej tabletki antykoncepcyjnej istnieje co najmniej 30 proc. ryzyko późniejszej niepłodności, wkładka wewnątrzmaciczna jest bezwzględnie przeciwwskazana u kobiet, które nie rodziły, właśnie z powodu możliwych problemów z płodnością, także po zastrzykach typu Depo Provera niepłodność może utrzymywać się do 2-3 lat po ich odstawieniu! To właśnie – jak podkreślił – są tematy na kampanię społeczną, i z tymi informacjami należy docierać do społeczeństwa. Profilaktyką niepłodności jest też rzetelna wiedza kobiety o własnym cyklu – można ją zdobyć tylko prowadząc obserwacje jedną z metod naturalnego rozpoznawania płodności. Dzięki obserwacjom można problem z płodnością czy ryzyko poronienia przewidzieć, zanim jeszcze kobieta wejdzie w związek małżeński.
Zdecydowanie za diagnozowaniem i leczeniem bezpłodności opowiedział się endokrynolog prof. Krzysztof Marczewski. Jego zdaniem, z całą pewnością leczenie bezpłodności jest ważnym problem i dobrze byłoby go rozwiązać. Natomiast z dystansem do propozycji abp. Hosera odnosi się prof. Szamatowicz z Kliniki Ginekologii Akademii Medycznej w Białymstoku. Profesor dokonał w 1987 r. pierwszego zabiegu in vitro w Polsce. Według niego in vitro to czasami jedyna szansa dla niepłodnej pary na urodzenie dziecka. – Programy zdrowotne powinien tworzyć świat nauki, a nie Episkopat – twierdzi.
Z kolei prof. Jan Kotarski, wybitny ginekolog z Lublina, choć pozytywnie odnosi się do zaproponowanego przez abp. Hosera pomysłu, to jego zdaniem, arcybiskup powinien inicjować programy „katolickie” a nie „narodowe”.
Zdaniem abp. Hosera – co powiedział w wywiadzie dla KAI – wzrost niepłodności występuje przede wszystkim w krajach technicznie rozwiniętych i przeżywających mutacje kulturowe, związane z przyjęciem kultury antykoncepcyjnej. Najpoważniejszą przyczyną narastającej niepłodności – wyjaśnił arcybiskup, który jest lekarzem – są zachowania w zakresie płciowości ludzkiej, jakie są dziś promowane w postaci nieodpowiedzialnego „uprawiania seksu” A są to: wczesne podejmowanie życia seksualnego i częste zmiany partnerów. Zwiększają one zagrożenie epidemiologiczne, tj, możliwość nabycia chorób przenoszonych drogą płciową. Do tego dochodzi trwające przez lata niszczenie płodności poprzez antykoncepcję systemową, hormonalną bądź śródmaciczną.
Jeszcze inną przyczyną problemów związanych z płodnością – podkreślił abp Hoser – jest późne podejmowanie decyzji o poczęciu dziecka. Coraz częściej zapada ona po trzydziestce, kiedy kobieta jest już mniej płodna. Hierarcha podkreślił, że leczenie i zapobieganie bezpłodności nie rodzi żadnych kłopotów natury etycznej i nie grozi skutkami ubocznymi.
mp, tk, maj, awo, aw, lk
Tekst pochodzi z biuletynu
Katolickiej Agencji Informacyjnej KAI
11 stycznia 2009