Monika M. Zając

Św. Paweł VI – promotor cywilizacji miłości w epoce buntu

W homilii wygłoszonej w czasie Mszy Świętej kanonizacyjnej 14 października 2018 r., podczas której wśród siedmiu nowo ogłszonych świętych był także Paweł VI, papież Franciszek powiedział o nim: „Poświęcił życie dla Ewangelii Chrystusa, przekraczając nowe granice i stając się Jego świadkiem w głoszeniu i dialogu, prorokiem Kościoła wychodzącego, patrzącego na dalekich i troszczącego się o ubogich. Także w trudzie i pośród niezrozumienia świadczył z zapałem o pięknie i radości całkowitego naśladowania Jezusa. Dzisiaj nadal nas zachęca, wraz z Soborem, którego był mądrym sternikiem, abyśmy żyli naszym wspólnym powołaniem: powszechnym powołaniem do świętości. Nie do połowiczności, ale do świętości[1].

Mówi się, że Paweł VI został powołany przez Boga do miłości i do cierpienia, mierzonych równą miarą. Jak sam przyznał: „Może Pan powołał mnie do tej służby nie dlatego, że miałem jakieś zdolności, lecz po to bym wycierpiał dla Kościoła, ile będzie potrzeba”[2].

I rzeczywiście, czasy, w których przypadł jego pontyfikat, wymagały od niego wielkiej miłości do Kościoła, do świata, ale też doświadczyły go ogromnym cierpieniem i samotnością, bo nie każdemu podobała się jego stanowczość i niezłomność ducha.

Mimo wszystko powiedziano o nim, że w tym stuleciu był człowiekiem posiadającym najodpowiedniejsze wrodzone przymioty, by zostać papieżem. A przygotowywało go na to całe życie, od najmłodszych lat. Bardzo wiele zawdzięczał rodzicom, wychowaniu, jakie otrzymał. „Miłości mojego ojca i mojej matki, ich jedności w miłości, zawdzięczam miłość do Boga i do ludzi”[3].

Rewolucja 1968

Kondycja świata współczesnego dla Papieża była efektem starannej pracy wielu pokoleń. [MDR1] Duchowy zamęt,  chaos, relatywizm, rozchwianie pojęć. Takie słowa klucze należy przypisać tym czasom, wiekowi, który – jak przyznał sam Papież – był rzeczywiście babeliczny[4]. A w nim rok 1968, można powiedzieć „rok-symbol”, symbol wstrząsów rewolucyjnych przechodzących przez kraje zachodnie.  Słynna rewolucja 1968, pokolenie 68’, czyli tak naprawdę formacja całej generacji, która dokona zwycięskiego marszu przez instytucje nauki, polityki, mediów na Zachodzie. Humanae vitae zostaje wydane w samym środku tego roku.

Rewolucja seksualna zakładała nowe ujęcie istoty człowieczeństwa, które dojrzewało przez kilka stuleci. Pierwszym, który użył pojęcia „rewolucja seksualna”, był Wilhelm Reich (1897-1957), austriacko-żydowski psychoanalityk. Był on głęboko przekonany, że koniecznym warunkiem stworzenia społeczeństwa komunistycznego jest przeprowadzenie rewolucji seksualnej, która powinna objąć przede wszystkim dzieci i młodzież. Już w połowie lat 30. XX w. ukazała się jego książka Seksualność w walce o kulturę. W stronę socjalistycznej restrukturyzacji człowieka, później wydana pod tytułem Rewolucja seksualna. Reich poddał krytyce zatrzymanie rewolucji seksualnej w Rosji przez Stalina, twierdząc, że rewolucja bolszewicka nie osiągnęła swoich  celów, gdyż psychiczna struktura człowieka nie została odpowiednio zmieniona przez rewolucję społeczną, której podstawą powinna być rewolucja seksualna. Uważał, że bolszewicy powinni znieść instytucję rodziny i całkowicie odrzucić tradycyjne zasady moralne. Za najlepszy sposób politycznego mobilizowania dzieci uznał właśnie aktywność seksualną, podając, że dzieci aktywne seksualnie są naturalnymi rewolucjonistami. „To przecież oczywiste: wyzwolenie seksualne młodzieży oznacza koniec instytucji małżeństwa (pojmowanego opresyjnie), bo utrzymywanie w ryzach seksualności młodych ludzi ma ich uczynić zdolnymi do małżeństwa”[5].

Kolejny „ojciec założyciel” rewolucji to Herbert Marcuse (1898-1979), jeden z najbardziej znanych przedstawicieli neomarksistowskiej Szkoły Frankfurckiej, w której połączył się marksizm i psychoanaliza. Jego zdaniem życie erotyczne człowieka, pozbawione jakichkolwiek zasad moralnych, może być siłą wyzwalającą i jednoczącą ludzi. Wyzwolenie polityczne i seksualne może pomóc zbudować nowe społeczeństwo i nowego człowieka. Trudno jednak mówić o jednym spójnym wzorcu osobowościowym człowieka zmienionego przez rewolucję. Generalnie dążyła ona do zburzenia starego porządku i zbudowania nowego społeczeństwa, w którym będą uprawnione wszelkie zachowania seksualne[6].

Kolejne słowa klucze tego pokolenia, odmieniane przez wszystkie przypadki, to zmiana i wyzwolenie. Wielka apologia ciągłej zmiany oraz wyzwolenie od struktur dominacji, które mogą być ukryte. Za najbardziej zaś ukrytą i niebezpieczną uważana była rodzina traktowana jako największe zagrożenie i przeszkoda na drodze rewolucjonizowania świata. Była to rewolucja antropologiczna, walcząca z Bożym ładem, z prawami naturalnymi. Jej istota wyrażała się w haśle „zakazane jest zakazywać”, czyli należy odrzucić wszelką władzę i wszelkie prawa, w imię wyzwolenia instynktów, potrzeb i pragnień. Zakaz zakazywania oznacza bowiem, że wszystko jest dozwolone[7].

Humanae vitae odpowiedzią na chaos moralny

Dietrich von Hildebrand nie miął wątpliwości, że encyklika ojednej, całościowej antropologii, zintegrowanej z ludzką miłością, potwierdzająca moralne zło antykoncepcji, chroniąca przy tym przed kolejnym wyzyskiem ubogie narody świata, jest „znakiem, któremu sprzeciwiać się będą”[MDR2] .

Choć przecież była ona jedynie – czy może aż – przypomnieniem, że Kościół nie jest twórcą, ale stróżem i tłumaczem prawa naturalnego[8]. Wyrazy niezadowolenia okazywali zarówno świeccy, jak i duchowieństwo na różnych szczeblach hierarchii. Jak napisał szwajcarski kardynał Charles Journet: „Papież nie podjął tej decyzji, by zadowolić wielu, lecz uczynił to przed Bogiem, ze wzrokiem utkwionym w oczach Jezusa. Sam, jak Chrystus w Ogrodzie Oliwnym”. [MDR3] I to był moment kulminacji w jego samotnym marszu z brzemieniem niewypowiedzianego cierpienia. Ale konsekwentnie walczył dalej, choć  musiała być to walka o człowieka z człowiekiem.

Protesty przeciw nauce Papieża, na co zwrócili uwagę autorzy wprowadzenia do polskiego wydania Humanae vitae, podnoszono głównie w kręgach kultury germańskiej i anglosaskiej, czyli kultur opartych na ideologii korzyści i używania, o obyczajowości głęboko przenikniętej duchem sekularyzmu, utylitaryzmu i hedonizmu. Dla obyczajowości tego rodzaju nie tyle liczą się zasady moralne, pojęte jako absolutne i ponadczasowe, ile raczej technologia sprawności i stosowalności. Maksimum korzyści przy minimum kosztów, maksimum użycia przy minimum zużycia. To konsekwencja rozwoju zasad pogańskiego humanizmu, obcego duchowi Ewangelii[9].

Zaraz po ogłoszeniu encyklika w wielu, także katolickich tytułach prasowych, spotkała się z falą krytyki i odrzucenia jej podstawowych tez. Z różnych krajów napływały informacje o zebraniach protestacyjnych, komitetach, okupowanych kościołach. Nadchodziły listy i manifesty z protestami od grup księży, ludzi świeckich, naukowców. Owszem, Watykan otrzymywał także wiele indywidualnych i zborowych pism z wyrazami wdzięczności, jednak do opinii publicznej dostawały się głównie głosy protestu i zawodu. Zarzucano Papieżowi niezrozumienie potrzeb współczesnego człowieka i świata, niewierność wobec linii Soboru Watykańskiego II, lekceważenie wyników badań współczesnej nauki oraz chęć zahamowania procesów postępu i odnowy. Światowa prasa zaczęła przedstawiać Papieża w sposób karykaturalny. Pierwszy był jeden z dzienników angielskich, który już nazajutrz, po publikacji encykliki, dał wyraz swej arogancji, zamieszczając duże zdjęcie z audiencji, podczas której Papież przyjąć słynnego piłkarza Pelego, z podpisem: „Wielki piłkarz w towarzystwie jednego ze swoich kibiców”.

Ale były też głosy zdumienia wobec kontestacji: „Słysząc zgiełk przeciwników encykliki, można by odnieść wrażenie, że nie ma już wiary, która zbawia, lecz tylko »pigułka«” (Die Welt,10.08.1968)[10]. Brytyjski „The Tablet”: „Polemika wzniecona wokół Humanae vitae składnia do poglądu, że ci, którzy pisali i mówili na temat encykliki, rzadko czytali ją i zastanawiali się z należytą uwagą” (5.10.1968). „Trudno pojąć, że ktoś może nazywać się katolikiem i opierać się uznaniu norm podanych przez Głowę Kościoła i następcę św. Piotra (brytyjski „Catholic Quarterly”)[11].

Wyraźnym przejawem buntu wobec Papieża i encykliki było trywializowanie dokumentu, ośmieszanie go. Prasa zachodnia, m.in. niemiecka, określała go jako „Pillenenciklika” – encyklika o pigułce, która jest dowodem rozminięcia się Kościoła z potrzebami współczesnego świata. Odrzucenie papieskiego nauczania było także konsekwencją tzw. kultu współcześniactwa, utrzymującego, że człowiek współczesny jest lepszy np. niż ten z XVII w. Pojęcie ascezy czy nawet rozumu, do których odwoływał się Papież, mówiąc o ludzkiej płciowości było kijem w mrowisko dla pomysłów „współczesnego człowieka”[12].

         Kardynał Henri de Lubac SJ, jeden z wpływowych teologów Soboru Watykańskiego II, stwierdził, iż dramat Soboru Watykańskiego II polegał na tym, że nie był prowadzony przez świętych jak sobór trydencki, lecz został zmonopolizowany przez intelektualistów. Miał na myśli przede wszystkim tych teologów, którzy w swych teologicznych dywagacjach wychodzili z założenia, że potrzebne jest zreformowanie wiary wedle wymagań współczesnego świata i wyswobodzenie jej z domniemanej niższej pozycji względem współczesnej cywilizacji. Tym sposobem teologia przestawała być własnością wspólnoty chrześcijańskiej, czyli Kościoła, i stawała się teorią pojedynczych ludzi. A sam Papież, 18 września 1968 r., mówił podczas audiencji w Castel Gandolfo o tych, którzy przewidują nie reformy, lecz przewroty, uważając je za tym genialniejsze, im mniej są wierne i zgodne z Tradycją Kościoła, jego autorytetem i dyscypliną, im mniej różnią się od umysłowości i obyczajowości współczesnej. „W ten  sposób rodzi się dziwny sposób myślenia […], lęk, osobliwy lęk niektórych katolików przed zapóźnieniem w stosunku do pewnych idei, lęk, który doprowadza ich do dobrowolnego solidaryzowania się z duchem świata, do przyjmowania pojęć najnowszych i najbardziej przeciwstawnych tradycji katolickiej, do postawy, która nie jest zgodna z duchem Ewangelii”[13].

Owszem, „encyklika wyzwoliła wściekłość tych wszystkich, którzy pod pretekstem godzenia Kościoła ze światem upodobniają jedynie Kościół do świata”[14]. Ale Papież nie poszedł na kompromisy ze światem, nie rozwadniał Ewangelii, uczył, że małżeństwo jest szkołą świętości. Przekonywał, że Kościół – wbrew często wysuwanych niesłusznych przypuszczeń czy wręcz oskarżeń – nie patrzy na miłość ludzką podejrzliwie. „Bóg nie jest nieprzyjacielem wielkich rzeczywistości ludzkich, a Kościół nie odrzuca żadnej z wartości powszedniego dnia, przeżywanych przez miliony małżeństw[MDR4] ”.

Karl Rahner i Bernard Häring, wpływowi eksperci Soboru Watykańskiego II, próbowali utrzymać całe zagadnienie na poziomie tzw. kwestii dyskutowanej, jak gdyby rozstrzygnięcie Papieża w ogóle nie miało znaczenia, pomijając nadprzyrodzoną powagę nauczania papieskiego, ignorując wyjątkowo doniosły i uroczysty charakter dokumentu. Jednostronna i tendencyjna dyskusja nie mogła wydobyć całej treści i istotnego znaczenia encykliki.

Wspomniany niemiecki jezuita Rahner, promotor „nowego paradygmatu Kościoła”, w artykule Zur Enzyklika „Humanae vitae” opublikowanym dla „Stimmen der Zeit”, pisał o tym, jak kontestować dokument. Po pierwsze, twierdził, że dokument coś pokazuje, ale niczego nie udowadnia. Po drugie,  utrzymywał, że dokument nie ma rangi nieomylności, nie jest nie do odwołania oraz że wskazuje normę docelową, której nie możemy osiągnąć. Wskazywał także na swego „następstwo faz w rozpoznaniu moralnym”,  gloryfikując przy tym stan faktyczny („i tak biorą pigułki, trzeba się z tym zatem pogodzić”). Zdaniem Rahnera osąd indywidualnego sumienia był wystarczającym uzasadnieniem nieposłuszeństwa. Jeśli w subiektywnym przekonaniu wiernego antykoncepcja nie jest grzechem, to nie musi się z niej spowiadać[15].

Krytyka encykliki, jaka rozgorzała w pierwszych miesiącach po jej wydaniu, nie miała wiele wspólnego z dyskusją merytoryczną, ukazywała jedynie zawód, jakiego doznało wielu katolików spodziewających się liberalizacji stanowiska Kościoła. To stało się zarzewiem wywołującym eksplozję wszystkich innych, często ukrytych objawów kryzysu i niezadowolenia.

Wśród katolików organizowały się komitety protestacyjne, grupy oponentów, liczne deklaracje sprzeciwu, w których podważano papieski autorytet, posuwając się nawet do zniewag. I tak np. bardzo gwałtowna krytyka przebiegała w Wielkiej Brytanii. W Katedrze Westminsterskiej trzy tysiące osób modliło się publicznie o zmianę decyzji papieskiej, a w Liverpoolu odbyła się tłumna manifestacja solidarności z księdzem zawieszonych w czynnościach za publiczną krytykę tez Humanae vitae. W RFN 600 księży skierowało do przewodniczącego Konferencji Episkopatu list, twierdzący, że encyklika jest sprzeczna z obietnicami Soboru Watykańskiego II i z propozycjami specjalnej komisji powołanej przez Papieża. We Włoszech liczne grupy krytykowały encyklikę jako dokument, któremu nie można dać wiary. W Parmie  młodzi okupowali świątynię jako wyraz protestu[16].

W USA,w zachęcaniu do odrzucenia tego dokumentu, wyróżnił się ks. Ch. Curran, z diecezji waszyngtońskiej, który zebrał podpisy od ponad 200 innych teologów i opublikował na łamach „New York Timesa” tzw. Deklarację Currana. Dokonał krytycznej oceny Humanae vitae, podkreślając, że małżonkowie sami mogą decydować, czy stosować antykoncepcję czy też nie. „Cywilizacja buntu” przeniosła się tam także do seminariów, w których dyscyplina legła w gruzach, życie religijne praktycznie zniknęło, a kleryków uczono heretyckich doktryn. Normalnie pobożni byli relegowani z seminariów pod zarzutem bycia POD (pobożni i nadmiernie religijni – Pious and Overly Devotional), za to coraz więcej kleryków o orientacji homoseksualnej wstępowało do seminariów[17].

Kardynał Albino Luciani, czyli przyszły następca Pawła VI komentował to w ten sposób: „Ktoś stwierdził, że Humanae vitae było samobójstwem Pawła VI, końcem jego popularności i początkiem lawiny miażdżącej krytyki. Tak, w pewnym sensie, lecz on to przewidział i, jak zwykle słowami św. Pawła, powiedział sobie: »czy zabiegam o względy ludzi czy raczej Boga? Gdybym ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa« (Ga 1, 10). Często w tych trudnych doświadczeniach powtarzał zdanie »Opływam w radość w każdym ucisku« (2 Kor 7,4). Swojemu bratankowi, Faustowi Montiniemu, który powiedział kiedyś, że widzi tyle złośliwości wokół niego, przerwał i powiedział: »Nie, nie, sądzę, że widzisz to ze swojego punktu widzenia, ale ja dostrzegam tu wiele dobrego«”[18].

Narodziny pojęcia „cywilizacja miłości”

Taka reakcja Papieża potwierdzała jego wierną miłość do Kościoła i do każdego człowieka, także do tych, którzy otwarcie go odrzucali i znieważali. Reagował z bólem i troską, ale pozostawał nieugięty w sprawach zasadniczych. Już po wydaniu encykliki, 31 lipca mówił: „Ileż to razy drżeliśmy przed dylematem łatwej ustępliwości wobec prądu opinii lub wydania sądu źle znoszonego przez dzisiejsze społeczeństwa czy takiego, który wydany zbyt arbitralnie, byłby ciężki dla życia małżeńskiego”[19]. Te słowa obrazowały trudną drogę prowadzącą do decyzji. Papież stał na stanowisku nienaruszalności zasad katolickiej etyki seksualnej, zwracając się nie tylko do katolików, ale do całej ludzkości.  

W osobistych notatkach zapisał: „Może nie da się zdefiniować naszego życia inaczej, bardziej wyraźnie, niż tylko przez definicje miłości – do naszych czasów, do naszego świata, do wszystkich dusz, jakie mogliśmy spotkać i jeszcze napotkamy, lecz zawsze z zachowaniem lojalności wobec Chrystusa i z przekonaniem, że Chrystus jest niezbędny i prawdziwy”[20].

Chrystus jest niezbędny i prawdziwy tylko dla tych, którzy chcą budować na ziemi Jego Królestwo, czyli „cywilizację miłości”.

Określenie „cywilizacja miłości” zostało użyte po raz pierwszy przez Pawła VI w 1970 r., w czasie przemówienia po modlitwie Regina coeli, w uroczystość Zesłania Ducha Świętego. To wydarzenie, jak mówił Papież, dało początek cywilizacji miłości i pokoju, których potrzebuje współczesny świat.

Szczególne jednak znaczenie w szerzeniu idei cywilizacji miłości miało zakończenie Roku Świętego w 1975 [21]. Papież, odnosząc się do cywilizacji miłości w homilii bożonarodzeniowej, podkreślił, że dialektyką wszelkiej relacji winna być miłość rodząca miłość, a nie wzajemna nienawiść, spory czy też brak wielkoduszności. Cywilizacja miłości bowiem przezwycięży ostatecznie wszystkie niepokoje związane z toczącymi się walkami społecznymi oraz spełni marzenie świata o przemianie chrześcijańskiej ludzkości. Papież później mówił o cywilizacji miłości jako programie odnowy, który ma służyć restauracji życia ludzkiego przez miłość. Podkreślał, że cywilizacja miłości nie jest tylko marzeniem człowieka, ale także na obecnym etapie dziejów świata obowiązkiem każdego chrześcijanina[22].

Humanae vitae dokumentem profetycznym

Ten obowiązek wybrzmiewa dziś z nową mocą jako duchowy testament św. Pawła VI. W czasach, kiedy nie tylko kwestionuje się prawa naturalne, ale naturę w ogóle, mówiąc np. nie o matce i ojcu, ale o rodzicu A i B, pojawia się pytanie: do czego jeszcze posunie się człowiek, jeśli nie zatrzymamy niszczycielskiej fali?

Mówi się, że najbardziej złe i grzeszne czasy potrzebują najbardziej świętych ludzi, najbardziej obcych grzechowi. Gdy szatan przejmuje władzę, wtedy ratunek jest w świętych, którzy dają w swoim życiu miejsce na działanie tylko Boga. I Bóg posyła na takie czasy swoich proroków. Dziś nie mamy wątpliwości, że Humanae vitae jest dokumentem profetycznym. Potwierdzi to Jan Paweł II w Familiaris consortio[23], jak również Benedykt XVI, gdy w 2008 r. stwierdził, że „Humanae vitae stanowi wymowny gest odwagi, odsłania także dalekowzroczność, z jaką problem został potraktowany. To, co było prawdą wczoraj, pozostaje prawdą i dzisiaj. Prawda wyrażona w Humanae vitae jest niezmienna. Co więcej, właśnie w świetle nowych odkryć naukowych zawarte w niej nauczanie staje się bardziej aktualne i skłania do refleksji nad jej wewnętrzną wartością”. [MDR5] Chciejmy zatem na nowo wsłuchać się w jednoznacznie brzmiące i prorockie przesłanie papieża Montiniego zawarte w jego encyklice, który również dzisiaj upomina się o świętość małżeństwa i rodziny. By tak było, potrzeba nam także świętych i wymagających duszpasterzy.

W jednym z tegorocznych wywiadów kard. Gerhard Műller z ubolewaniem mówił o biskupach, którzy dają się zastraszyć, bo dla wielu ważniejszy jest szacunek ze strony mas niż poszanowanie dla Słowa Bożego. Są oni przeciw stworzeniu. Porównał taką postawę do tych, którzy uprawiali kompromisy z reżimami totalitarnymi. „Natomiast świadkowie są odpowiedzialni za prawdę objawioną. Humanae vitae była encykliką proroczą, spełniły się wszystkie niebezpieczeństwa, jakie przewidywała i weszły w życie współczesne: nihilizm, materializm. Brakuje głębszego sensu życia ludzkiego, a zatem za fasadami kryje się pustka. Ale prawdziwą przyjemnością jest każde słowo, które pochodzi z ust Bożych, i jeśli przestaniemy głosić, gdzie jest prawdziwa radość, to będziemy odpowiedzialni za nieszczęścia wielu ludzi. Jeśli pasterze nie czuwają, to wygrywają wilki. Z wilkami nie można pójść na kompromisy, żeby chociaż uratować kilka owiec. Żywiąc złudzenia, że kogoś nie utracimy, tracimy całe stado. To nie jest logika Jezusa. On, aby nie stracić żadnej owcy, ofiarował samego siebie, a nie owce” [MDR6] – podkreślił emerytowany prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Taką logikę przyjął także Paweł VI, publikując Humanae vitae, świadomy jaką ofiarę będzie musiał ponieść. Choć jak stwierdził A. [MDR7] Frossard, zabiło go okrucieństwo tego świata, to jednak w ostatnich słowach zapisanych w testamencie, Papież powie: „O bracia, zrozumcie, kocham was wszystkich. Modlę się do Pana o łaskę, aby z mej śmierci, gdy nadejdzie, uczynił dar miłości dla Kościoła… Mogę powiedzieć, że kochałem go zawsze… Lecz chciałbym, aby Kościół o tym wiedział”[24].

Podsumowanie

Czy chrześcijanie, zarówno indywidualnie, jak i we wspólnocie Kościoła, podejmują dziś wezwanie do budowy cywilizacji miłości? Tę mogą budować jedynie ludzie, którzy odkryli swoje powołanie do świętości, żyjąc dzięki temu nie połowicznie, ale w pełni, tj. korzystając ze wszystkich darów i łask, jakimi obdarzył ich Pan Bóg, pomnażając je dla Jego większej czci i chwały. I choć ich stanowczość i determinacja w podążaniu za Bożym wezwaniem napotykają na opór czy wręcz otwarty bunt tych, którym nie pasują do wizji świata opartego na mdłych zasadach dyktowanych przez uśpione sumienia. Tak zawsze traktowano prawdziwych proroków – odrzuceniem i kamienowaniem. Tak też potraktowany został Paweł VI, zwłaszcza po publikacji Humanae vitae. Swoją postawą wobec buntu, z którym musiał się zmierzyć, udowodnił, że nie jest fałszywym prorokiem, muszącym błyszczeć, idącym na układy, kompromisy, rozwadniającym Ewangelię, w imię płytko pojętego dialogu i pobłażliwej, kłamliwie wielkodusznej tolerancji. Pilnym zadaniem, zarówno duszpasterzy, jak i świeckich, jest podążanie za tak wielkimi świadkami prawdy, których Kościół, wynosząc do chwały ołtarza, daje nam także jako orędowników wspierających nas na trudnych drogach wciąż zbuntowanego świata,  i zdobywanie go dla Chrystusa, dla wspólnego budowania „cywilizacji miłości”.

(Referat został wygłoszony podczas konferencji z okazji 50. rocznicy wydania encykliki Pawła VI Humanae vitae „Encyklika Humanae vitae – odpowiedź na nasze czasy” (17.11.2018) i opublikowany w: J. Miczyński (red.), Świeccy i świętość, „Spiritualitas” 4, Lublin 2019, s. 45-55).


[1] http://w2.vatican.va/content/francesco/it/homilies/2018/documents/papa-francesco_20181014_omelia-canonizzazione.html

[stan z 22.12.2018]

[2] A. Sicari, Nowe portrety świętych, t. V, Warszawa 2009, s. 328.

[3] Tamże, s. 332.

[4] Zob. Paulus VI, Allocutio In foro ad Basilicam S. Petri patente habita a Beatissmo Patre nocte Nativitatis Domini nostri Iesu Christi, Anno Sacro exeunte, „Acta Apostolicae Sedis” 68(1976), s. 144.

[5] D. Hybel, Rewolucja inna od wszystkich, „Głos dla Życia”, 153(/2018), nr 4 s. 12-13.

[6] Zob. Tamże, s. 13.

[7] Zob. G. Kucharczyk, „Humanae vitae” – modele kontestacji, (wystąpienie na konferencji „Humanae vitae. Odrzucone proroctwo”, Warszawa, 25.10.2018). https://www.youtube.com/watch?v=K9_KCqpYv-8

[stan z 29.10.2018]

[8] Zob. Paulus VI, Litterae encyclicae „Humanae vitae”, 25.07.2968, „Acta Apostolicae Sedis” 60(1968), s. 483, n. 4.

[9] Zob. Paweł VI, Encyklika „Humanae vitae” oraz komentarz teologów moralistów środowiska krakowskiego pod kierunkiem Karola kardynała Wojtyły, s. 33-34 http://kodr.pl/wp-content/uploads/2017/03/humanae_vitae.pdf   [stan z 22.12.2018]

[10] Zob. Tamże, s. 34.

[11] Zob. Tamże, s. 32.

[12] G. Kucharczyk, „Humanae vitae” – modele kontestacji (wystąpienie na konferencji „Humanae vitae. Odrzucone proroctwo”, Warszawa, 25.10.2018) , https://www.youtube.com/watch?v=K9_KCqpYv-8

[stan z 29.10.2018]

.

[13] M. Wrzeszcz, Paweł VI. Szkice do portretu wielkiego papieża, Warszawa 1979, s. 219.

[14] Paweł VI, Encyklika „Humanae vitae” oraz komentarz,… s. 34.

Zob. [15] G. Kucharczyk, Instrukcja podkładania bomby atomowej w kilku krokach, https://www.pch24.pl/instrukcja-podkladania-bomby-atomowej-w-paru-krokach,60269,i.html

[stan z 22.12.2018]

.

[16] Zob. M. Wrzeszcz, Paweł VI. Szkice…, s. 217-218.

[17] Zob. J. Bujak, Bunt wobec „Humanae vitae”, w: „Głos dla Życia”, 153(2018), nr 4,  s. 16-17.

[18] Jaki był Paweł VI? Opowiada jego bratanek, https://ekai.pl/jaki-był-pawel-vi-opowiada-jego-bratanek

[stan z 23.12.2018]

.

[19] Paulus VI, Allocutio Christifideles coram admissos Beatissimus Pater de recens editis Encyclicis Litteris Humanae vitae”alloquitur, „Acta Apostolicae Sedis” 60(1968), s. 529.

[20] A. Sicari, Nowe portrety świętych, s. 351.

[21] Niemal nie zauważono, że Papież w 1975 r. otwierał Drzwi Święte zbolały i cierpiący na artrozę, nikt nie wiedział, że mimo choroby miał na sobie twardą włosiennicę.

[22] Zob. Paulus VI, Allocutio In foro ad Basilicam…, s. 144-145.

[23] Joannes Paules II, Adhortatio Apostolica „Familiaris consortio”, „Acta Apostolicae Sedis” 74(1982), s. 115, n. 29.

[24] A. Sicari, Nowe portrety świętych, s. 330.


W 50. rocznicę encykliki Pawła VI „Humanae vitae”

Post navigation