Osoby w podeszłym wieku zawsze zajmowały w Kościele
ważne miejsce, m. in. za sprawą papieża Św. Jana Pawła II.
Mówi on o starości jako zadaniu i nawołuje osoby w podeszłym
wieku do działania. Wskazuje, że starzenie się nie jest złem,
któremu trzeba się podporządkować, ale jest powołaniem, na
które trzeba umieć odpowiedzieć. Zaś młodszemu pokoleniu
nakazywał ludzi starszych czcić, tzn. spełniać wobec nich
trojaką powinność: akceptować ich obecność, pomagać im,
doceniać ich zalety. Papież Benedykt XVI natomiast
przypomina, że Biblia postrzega długie życie jako wyraz Bożego
błogosławieństwa i nazywał dziadków „ cennym skarbem każdej
rodziny” oraz „ bogactwem społeczeństwa” – pomimo pewnych
dolegliwości i ograniczeń starszego wieku. „ Pięknie jest być
starszym! W każdym wieku trzeba umieć odkryć obecność i
błogosławieństwo Pana i skarby, jakie ono zawiera. Nigdy nie
wolno dać się uwięzić przez smutek!”

” Starość jest najcenniejszym okresem życia. Jest on bowiem

najbliższy wieczności” ( J. Vanier ).

Do moich braci i sióstr – ludzi w podeszłym wieku – List Ojca
Świętego Jana Pawła II do osób w podeszłym wieku. 1.10.1999 r.

«Miarą naszych lat jest lat siedemdziesiąt
lub, gdy jesteśmy mocni, osiemdziesiąt;
a większość z nich to trud i marność:
bo szybko mijają, my zaś odlatujemy»
(Ps 90 [89], 10).

  1. W epoce, gdy Psalmista pisał te słowa, siedemdziesiąt lat uważano za
    wiek bardzo podeszły i niewielu przekraczało tę granicę; dzisiaj, dzięki
    postępom medycyny oraz lepszym warunkom społecznym i ekonomicznym,
    w wielu regionach świata ludzie żyją znacznie dłużej. Pozostaje jednak

prawdą, że lata szybko przemijają, a dar życia, mimo towarzyszących mu
trudów i cierpień, jest zbyt piękny i cenny, abyśmy mogli się nim znużyć.
Sam posunięty w latach, odczuwam zatem potrzebę nawiązania dialogu z
wami. Czynię to, dziękując najpierw Bogu za dary i dobrodziejstwa, jakich
udzielał mi obficie aż do tej chwili. Przemierzam w pamięci kolejne etapy
mojego życia, splecionego z historią większej części obecnego stulecia, i
widzę wyłaniające się z przeszłości twarze niezliczonych osób, w tym
niektórych szczególnie mi drogich. Wiążą się z nimi wspomnienia wydarzeń
zwykłych i nadzwyczajnych, chwil radości i przeżyć naznaczonych
cierpieniem. Ponad tym wszystkim jednak widzę opatrznościową i
miłosierną dłoń Boga Ojca, który «najlepiej kieruje wszystkim, co istnieje» 1  i
«wysłuchuje (…) wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą» (1 J 5,
14). Do Niego zwracam się słowami Psalmisty: «Boże, Ty mnie uczyłeś od
mojej młodości, i do tej chwili głoszę Twoje cuda. Lecz i w starości, i w
wieku sędziwym nie opuszczaj mnie, Boże, gdy [moc] Twego ramienia
głosić będę, całemu przyszłemu pokoleniu — Twą potęgę» (Ps 71 [70], 17-
18).

Myślą ogarniam też was, którzy «przeżyliście już czasów wiele»
(por. Mdr 4, 13), drodzy ludzie starzy wszystkich języków i kultur. Kieruję do
was ten List w roku, który Organizacja Narodów Zjednoczonych słusznie
postanowiła poświęcić osobom w podeszłym wieku, aby zwrócić uwagę
całego społeczeństwa na położenie tych, którzy dźwigając brzemię lat
muszą często zmagać się z wieloma trudnymi problemami.
Papieska Rada ds. Świeckich opublikowała już cenny dokument
poświęcony refleksji na ten temat. 2  W niniejszym Liście pragnę jedynie dać
wyraz mej duchowej więzi z wami jako ktoś, kto z biegiem lat spostrzega,
że coraz głębiej rozumie ten etap życia, i w konsekwencji odczuwa
potrzebę bardziej bezpośredniego kontaktu ze swymi rówieśnikami, aby
razem zastanowić się nad tym, czego wspólnie doświadczamy, poddając
wszystko woli Boga, który ogarnia nas swoją miłością, a swą Opatrznością
wspiera i prowadzi.

  1. Drodzy Bracia i Siostry, jest naturalne w naszym wieku, że powracamy
    do przeszłości, aby dokonać swoistego bilansu. Takie spojrzenie wstecz
    pozwala na spokojniejszą i bardziej obiektywną ocenę ludzi i sytuacji, z
    jakimi zetknęliśmy się w życiu. Mijający czas zaciera kontury wydarzeń i

łagodzi ich bolesne aspekty. Niestety, w życiu każdego człowieka wiele jest
zgryzot i utrapień. Czasem są to problemy i cierpienia, które wystawiają na
próbę jego odporność psycho-fizyczną, a nawet wstrząsają samymi
podstawami wiary. Doświadczenie jednak poucza nas, że z pomocą łaski
Bożej te codzienne trudy wspomagają często proces dojrzewania
człowieka, hartując jego charakter.

Niezależnie od indywidualnych doświadczeń nasza refleksja skupia się
przede wszystkim na problemie czasu, który nieubłaganie upływa. «Czas
umyka bezpowrotnie» — pisał już starożytny poeta łaciński. 3  Człowiek
poddany jest czasowi: rodzi się i przemija w czasie. Dzień narodzin staje
się pierwszą datą jego życia, a dzień śmierci ostatnią: alfa i omega,
początek i koniec jego ziemskiego bytowania, jak podkreśla chrześcijańska
tradycja, umieszczając te litery greckiego alfabetu na kamieniach
nagrobnych.
Chociaż jednak życie każdego z nas jest tak nietrwałe i kruche, pociesza
nas myśl, że dzięki duszy duchowej przeżyjemy nawet własną śmierć.
Wiara zaś otwiera przed nami «nadzieję, która zawieść nie może»
(por. Rz 5, 5), wskazując perspektywę zmartwychwstania na końcu czasów.
Nie bez powodu Kościół w Wigilię Paschalną używa tych samych liter jako
symbolu Chrystusa żyjącego wczoraj, dziś i na wieki: «Chrystus wczoraj i
dziś, początek i koniec, Alfa i Omega. Do Niego należy czas i
wieczność». 4  Chociaż życie ludzkie jest poddane rygorom czasu, Chrystus
otwiera przed nim horyzont nieśmiertelności. On sam «stał się człowiekiem
pośród ludzi, aby zjednoczyć początek z końcem, to znaczy człowieka z
Bogiem». 5
Trudne stulecie otwarte na przyszłość nadziei

  1. Zwracając się do ludzi starych, zdaję sobie sprawę, że mówię do tych i o
    tych, którzy przeszli już długą drogę (por. Mdr 4, 13). Mówię do swoich
    rówieśników, mogę więc szukać jakiejś analogii we własnym życiu. Życie
    nasze, drodzy Bracia i Siostry, zostało wpisane przez Opatrzność w
    dwudziesty wiek, który przejął po swoim poprzedniku wieloraki spadek i był
    świadkiem wielu niezwykłych wydarzeń.

Jak tyle innych epok przeszłości miał swoje blaski i cienie. Nie wszystko w
nim było mroczne. Liczne aspekty pozytywne równoważyły strony ujemne
lub wyłaniały się jako dobroczynna reakcja zbiorowej świadomości. Prawdą
jest jednak — i byłoby groźnym błędem, gdybyśmy o tym zapominali — że
stulecie to przyniosło straszliwe cierpienia, które naznaczyły życie wielu
milionów ludzi. Wystarczy pomyśleć o konfliktach, jakie wybuchały wskutek
roszczeń terytorialnych pomiędzy państwami, czy też nienawiści etnicznej.
Za nie mniej poważną należy uznać sytuację skrajnego ubóstwa
dotykającego szerokie grupy społeczne w południowej części świata,
skandaliczne zjawisko dyskryminacji rasowej i systematyczne łamanie praw
człowieka w wielu narodach. A co powiedzieć o wielkich konfliktach
światowych!
W pierwszej połowie tego stulecia stoczono aż dwie takie wojny, które siały
śmierć i zniszczenie na niespotykaną dotąd skalę. Pierwsza wojna
światowa pochłonęła miliony ofiar wśród żołnierzy i osób cywilnych,
przecinając nić ich życia na progu młodości, a nawet dzieciństwa. A cóż
powiedzieć o drugiej wojnie światowej? Wybuchła ona po kilku zaledwie
dziesięcioleciach względnego pokoju i stała się — zwłaszcza w Europie —
jeszcze większą tragedią niż poprzednia, a jej straszliwe konsekwencje
dotknęły całych narodów i kontynentów. Była to wojna totalna, niesłychana
eksplozja nienawiści, która, brutalnie wymierzona przeciw bezbronnej
ludności cywilnej, zniszczyła całe pokolenia. Za szaleństwo tej wojny
zapłacono na różnych frontach niewyobrażalnie wysoką cenę. Równie
przerażające było ludobójstwo, jakiego dokonano w obozach zagłady,
prawdziwych Golgotach współczesnej epoki.

Nad drugą połową stulecia ciążyło przez wiele lat widmo zimnej wojny, to
znaczy konfrontacji między dwoma przeciwstawnymi blokami
ideologicznymi, Wschodem i Zachodem, której towarzyszył szaleńczy
wyścig zbrojeń i nieustanna groźba wojny atomowej, mogącej doprowadzić
do zagłady ludzkości. 6  Dzięki Bogu ten mroczny rozdział dziejów zakończył
się już wraz z upadkiem totalitarnych, dyktatorskich reżimów w Europie,
które obalono bez użycia przemocy, walcząc bronią prawdy i
sprawiedliwości. 7  Dzięki temu można było podjąć trudny, ale owocny proces
dialogu i pojednania, który ma doprowadzić do bardziej zgodnego i
solidarnego współistnienia ludów.

Jednakże wiele narodów nadal nie zaznaje dobrodziejstw pokoju i wolności.
Ogromny niepokój wzbudził znów w ostatnich miesiącach gwałtowny
konflikt na Bałkanach, które już w poprzednich latach stały się teatrem
straszliwej wojny o podłożu etnicznym: doszło do rozlewu krwi i do
kolejnych zniszczeń, znów nasiliła się nienawiść. Dzisiaj, gdy ucichł
wreszcie zgiełk oręża, podejmuje się próby odbudowy w perspektywie
nowego tysiąclecia. Nadal jednak tlą się liczne zarzewia wojny i nienawiści
etnicznej, także na innych kontynentach, niejednokrotnie przynoszące
masakry i akty przemocy, o których środki przekazu zbyt prędko
zapominają.

  1. Chociaż jednak zasmucają nas te wspomnienia i ta bolesna
    rzeczywistość, nie możemy zapominać, że w naszym stuleciu ukazały się
    na horyzoncie liczne znaki pozytywne, stanowiące zalążki nadziei na
    trzecie tysiąclecie. Rozwinęła się mianowicie — mimo licznych
    sprzeczności, zwłaszcza w tym, co dotyczy poszanowania życia każdej
    ludzkiej istoty — świadomość powszechnych praw człowieka, potwierdzona
    w uroczystych deklaracjach, które mają moc wiążącą dla narodów. Zaczęto
    sobie również uświadamiać głębiej, że narody mają prawo do
    samostanowienia w zakresie spraw wewnętrznych i stosunków
    międzynarodowych w oparciu o dowartościowanie własnej tożsamości
    kulturowej i równocześnie z poszanowaniem praw mniejszości. Upadek
    systemów totalitarnych, na przykład w Europie Wschodniej, spowodował
    ogólny wzrost poczucia wartości demokracji i wolnego rynku, choć
    pozostaje wciąż jeszcze ogromne zadanie łączenia wolności i
    sprawiedliwości społecznej.

Za wielki dar Boży należy uważać i to, że różne religie starają się coraz
bardziej zdecydowanie nawiązać dialog, który pozwoli im być kluczowym
czynnikiem pokoju i jedności w świecie. A cóż powiedzieć o coraz
powszechniejszym uznaniu godności kobiety? Bez wątpienia trzeba tu
jeszcze przejść długą drogę, ale jej kierunek został już wytyczony. Źródłem
nadziei jest też rozwój łączności i wymiany informacji, która dzięki
wykorzystaniu nowoczesnej techniki pozwala przekraczać dotychczasowe
granice i sprawia, że czujemy się obywatelami świata. Inną ważną
dziedziną postępu jest nowa świadomość ekologiczna, która zasługuje na
poparcie. Nadzieję budzą też wielkie osiągnięcia medycyny i innych nauk
służących dobrobytowi człowieka.

Wiele jest zatem powodów, dla których winniśmy wdzięczność Bogu. Mimo
wszystko ostatnie lata naszego stulecia otworzyły rozległe perspektywy
pokoju i postępu. Nawet z cierpień naszego pokolenia wyłania się jakieś
światło, zdolne rozjaśnić lata naszej starości. W ten sposób potwierdzona
zostaje zasada, do której chętnie odwołuje się wiara chrześcijańska:
«Uciski nie tylko nie burzą takiej nadziei, lecz nawet ją utwierdzają». 8
Gdy zatem zbliża się kres obecnego wieku i tysiąclecia i świta już nowa
epoka w dziejach ludzkości, ze wzruszeniem podejmujemy refleksję nad
rzeczywistością czasu, który tak szybko przemija, nie po to jednak, aby
poddać się bezwolnie nieubłaganemu losowi, ale by w pełni wykorzystać
lata, które będzie nam jeszcze dane przeżyć.

Jesień życia

  1. Czym jest starość? Czasem mówi się o niej jako o jesieni życia — tak
    pisał już Cyceron 9  — przez analogię do pór roku, następujących kolejno po
    sobie w życiu przyrody. Widzimy, jak w ciągu roku zmienia się otaczający
    nas świat, gdy patrzymy na góry i równiny, pola i doliny, lasy, rośliny i
    drzewa. Istnieje bliskie podobieństwo między rytmami biologicznymi
    człowieka a cyklami życia przyrody, której i on jest częścią.
    Zarazem jednak człowiek różni się od całej otaczającej go rzeczywistości,
    ponieważ jest osobą. Ukształtowany na obraz i podobieństwo Boże, jest
    świadomym i odpowiedzialnym podmiotem. Także jednak w wymiarze
    duchowym jego życie składa się z kolejnych etapów, które również szybko
    przemijają. Św. Efrem Syryjczyk chętnie porównywał życie do palców jednej
    ręki, pragnąc przez to ukazać, że jest ono krótkie jak rozpiętość dłoni, a
    zarazem, że kolejne jego etapy różnią się od siebie niczym poszczególne
    palce, symbolizujące «pięć stopni, po których wspina się człowiek». 10
    Jeżeli zatem dzieciństwo i młodość są czasem, w którym człowiek
    stopniowo uczy się swojego człowieczeństwa, rozpoznaje swoje
    możliwości, poniekąd tworzy projekt życia, który będzie realizował w wieku
    dojrzałym, to i starość nie jest pozbawiona szczególnej wartości, ponieważ
    — jak zauważa św. Hieronim — łagodząc namiętności «pomnaża mądrość i
    służy dojrzalszymi radami». 11  W pewnym sensie jest to czas szczególnie
    nacechowany mądrością, którą zwykle przynoszą z sobą lata doświadczeń,
    jako że «czas jest znakomitym nauczycielem». 12  Powszechnie znane są też

słowa, którymi modli się Psalmista: «Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy
osiągnęli mądrość serca» (Ps 90 [89], 12).

Ludzie starzy w Piśmie Świętym

  1. «Młodość jak zorza poranna szybko przemija» — powiada Kohelet (11,
    10). Biblia nie waha się mówić otwarcie — czasem nawet ze śmiałym
    realizmem — o nietrwałości życia i o nieubłaganym upływie czasu:
    «Marność nad marnościami, (…) marność nad marnościami — wszystko
    marność» (Koh 1, 2): któż nie słyszał tego surowego napomnienia
    starożytnego Mędrca? Najlepiej rozumiemy je my, ludzie starzy, nauczeni
    doświadczeniem.
    Mimo tego wolnego od złudzeń realizmu Pismo Święte zachowuje bardzo
    pozytywną wizję wartości życia. Człowiek niezmiennie jest stworzony «na
    obraz Boży» (por. Rdz 1, 26), a każdy wiek ma swoje zalety i zadania.
    Słowo Boże mówi wręcz z wielkim poważaniem o podeszłym wieku, tak że
    długowieczność jest postrzegana jako znak Bożej łaskawości (por. Rdz 11,
    10-32). W przypadku Abrahama — którego starość ukazana zostaje jako
    przywilej — ta łaskawość przybiera postać obietnicy: «Uczynię bowiem z
    ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się
    błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą,
    a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą
    otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi» (Rdz 12, 2-3). Jego żona
    Sara jest świadoma swojej fizycznej starości, ale właśnie ta niemoc
    przekwitłego już ciała pozwala jej doświadczyć mocy Boga, który
    przezwycięża ludzką słabość.
    Stary jest Mojżesz, gdy Bóg powierza mu misję wyprowadzenia ludu
    wybranego z Egiptu. Z mandatu Bożego dokonuje wielkich dzieł w służbie
    Izraela nie w latach młodości, ale w podeszłym wieku. Spośród innych
    postaci starców chciałbym wymienić Tobiasza, który z pokorą i odwagą
    stara się przestrzegać prawa Bożego, wspomagać potrzebujących i
    cierpliwie znosić ślepotę aż do chwili, gdy doznaje uzdrowienia za sprawą
    anioła posłanego przez Boga (por. Tb 1-2); na koniec wspomnijmy
    Eleazara, którego męczeństwo jest świadectwem niezwykłej ofiarności i
    męstwa(por. 2 Mch 6, 18-31).
  2. Także w Nowym Testamencie, przenikniętym światłością Chrystusa,
    znajdujemy wyraziste postaci ludzi starych. Na początku Ewangelii Łukasza

pojawiają się małżonkowie Elżbieta i Zachariasz, rodzice Jana Chrzciciela,
«oboje już posunięci w latach» (por. 1, 7). Bóg okazuje im swoje
miłosierdzie (por. Łk 1, 5-25. 39-79). Zachariasz otrzymuje zapowiedź
narodzin syna, choć jest już stary, co sam stwierdza: «jestem już stary i
moja żona jest w podeszłym wieku» (Łk 1, 18). Podczas nawiedzin Maryi jej
sędziwa kuzynka Elżbieta, napełniona Duchem Świętym, woła:
«Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc
Twojego łona» (Łk 1, 42), zaś w chwili narodzin Jana Chrzciciela
Zachariasz wyśpiewuje hymn Benedictus. Oto wspaniała para starców
przenikniętych głębokim duchem modlitwy.
Gdy Maryja i Józef przynoszą Jezusa do świątyni jerozolimskiej, aby
ofiarować Go Bogu czy raczej wykupić Go zgodnie z Prawem jako
pierworodnego syna, spotykają tam starca Symeona, który od dawna
oczekuje Mesjasza. Bierze on Dziecię w ramiona, błogosławi Boga i wznosi
swe Nunc dimittis: «Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w
pokoju (…), bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie» (Łk 2, 29-30).
Obok niego znajdujemy Annę, osiemdziesięcioczteroletnią wdowę
przebywającą nieustannie w Świątyni, której owego dnia dane jest
zobaczyć Jezusa. Ewangelista podaje, że «sławiła Boga i mówiła o Nim
wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy» (Łk 2, 38).
W sędziwym wieku jest też Nikodem, otoczony powszechnym szacunkiem
członek Sanhedrynu. Przychodzi on do Jezusa nocą, aby nie zostać
rozpoznanym. Boski Nauczyciel objawia mu, że jest Synem Bożym, który
przyszedł, aby zbawić świat (por. J 3, 1-21). Ponownie spotkamy Nikodema
w chwili pogrzebu Chrystusa, kiedy przynosi mieszaninę mirry i aloesu,
pokonując lęk i ujawniając, że jest uczniem Ukrzyżowanego (por. J 19, 38-
40). Jakże pocieszające są te świadectwa! Przypominają nam, że Bóg
każdego wzywa, aby oddał Mu swoje talenty. W służbie Ewangelii wiek nie
ma znaczenia.
A cóż powiedzieć o sędziwym już Piotrze, który zostaje powołany, aby
poświadczyć wiarę męczeństwem? Pewnego dnia Jezus powiedział mu:
«Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale
gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i
poprowadzi, dokąd nie chcesz» (J 21, 18). Te słowa dotykają mnie
bezpośrednio jako Następcę Piotra i sprawiają, że tym goręcej pragnę
wyciągnąć ręce do Chrystusa, posłuszny Jego wezwaniu: «Pójdź za Mną!»
(J 21, 19).

  1. Psalm 92 [91], podsumowując niejako świetlane świadectwa ludzi
    starych, jakie znajdujemy w Biblii, ogłasza: «Sprawiedliwy zakwitnie jak
    palma, rozrośnie się jak cedr na Libanie. (…) Wydadzą owoc nawet i w
    starości, pełni soków i zawsze żywotni, aby świadczyć, że Pan jest
    sprawiedliwy» (13. 15-16). Echo słów Psalmisty słyszymy w Liście Pawła
    apostoła do Tytusa: «starcy winni być ludźmi trzeźwymi, statecznymi,
    roztropnymi, odznaczającymi się zdrową wiarą, miłością, cierpliwością.
    Podobnie starsze kobiety winny być w zewnętrznym ułożeniu jak
    najskromniejsze (…). Niech pouczają młode kobiety, jak mają kochać
    mężów, dzieci» (2, 2-5).
    W świetle nauczania i terminologii biblijnej starość jawi się zatem jako
    «czas pomyślny»,w którym dopełnia się miara ludzkiego życia; zgodnie z
    Bożym zamysłem wobec każdego człowieka jest to okres, w którym
    wszystko współdziała ku temu, aby mógł on jak najlepiej pojąć sens życia i
    zdobyć «mądrość serca». «Starość jest czcigodna — czytamy w Księdze
    Mądrości — nie przez długowieczność i liczbą lat się jej nie mierzy:
    sędziwością u ludzi jest mądrość, a miarą starości — życie nieskalane»
    (4, 8-9). Starość to ostatni etap ludzkiego dojrzewania i znak Bożego
    błogosławieństwa.
    Strażnicy pamięci zbiorowej
  2. W przeszłości otaczano ludzi starych głębokim szacunkiem. Łaciński
    poeta Owidiusz pisał, że «wielka była niegdyś cześć dla siwej
    głowy». 13  Kilkaset lat wcześniej grecki poeta Fokilides napominał: «Szanuj
    siwe włosy, a mądrego starca otaczaj czcią jak własnego ojca». 14
    A dzisiaj? Jeśli spróbujemy przyjrzeć się obecnej sytuacji, przekonamy się,
    że w niektórych społeczeństwach starość jest ceniona i poważana, w
    innych zaś cieszy się znacznie mniejszym szacunkiem, ponieważ panująca
    tam mentalność stawia na pierwszym miejscu doraźną przydatność i
    wydajność człowieka. Pod wpływem tej postawy tak zwany trzeci lub
    czwarty wiek jest często lekceważony, a sami ludzie starsi muszą zadawać
    sobie pytanie, czy ich życie jest jeszcze użyteczne.
    Dochodzi nawet do tego, że z coraz większą natarczywością proponuje się
    eutanazję jako rozwiązanie w trudnych sytuacjach. Niestety w ostatnich
    latach sama idea eutanazji przestała budzić w wielu ludziach owo uczucie
    zgrozy, jakie jest naturalną reakcją umysłów wrażliwych na wartość życia.
    Może się oczywiście zdarzyć, że w przypadkach poważnych chorób,

powodujących nieznośne cierpienia, chorzy zostaną poddani pokusie
rezygnacji, a ich bliscy lub opiekunowie pod wpływem źle rozumianego
współczucia będą się skłaniać ku opinii, że «łagodna śmierć» jest
rozsądnym rozwiązaniem. W związku z tym należy przypomnieć, że prawo
moralne pozwala odrzucić «terapię uporczywą», 15  a za obowiązkowe uznaje
jedynie takie leczenie, jakie wchodzi w zakres normalnej opieki medycznej,
której najważniejszym celem — w przypadku chorób nieuleczalnych — jest
łagodzenie cierpień. Czymś zupełnie innym jest natomiast eutanazja
rozumiana jako bezpośrednie spowodowanie śmierci! Niezależnie od
intencji i okoliczności pozostaje ona aktem z natury złym, poważnym
naruszeniem prawa Bożego, obrazą godności człowieka. 16

  1. Konieczne jest, abyśmy znów spojrzeli na życie jako całość z właściwej
    perspektywy. Właściwą perspektywę stanowi wieczność, każdy zaś etap
    życia jest ważkim przygotowaniem do niej. Także starość ma swoją rolę do
    odegrania w tym procesie stopniowego dojrzewania człowieka
    zmierzającego ku wieczności. Z tego dojrzewania czerpie oczywiste
    korzyści również środowisko społeczne, do którego należy człowiek
    sędziwy.
    Ludzie starzy pomagają nam mądrzej patrzeć na ziemskie wydarzenia,
    ponieważ dzięki życiowym doświadczeniom zyskali wiedzę i dojrzałość. Są
    strażnikami pamięci zbiorowej, a więc mają szczególny tytuł, aby być
    wyrazicielami wspólnych ideałów i wartości, które są podstawą i regułą
    życia społecznego. Wykluczyć ich ze społeczeństwa znaczy w imię
    nowoczesności pozbawionej pamięci odrzucić przeszłość, w której
    zakorzeniona jest teraźniejszość. Ludzie starsi dzięki swej dojrzałości i
    doświadczeniu mogą udzielać młodym rad i cennych pouczeń.
    Kruchość ludzkiego istnienia, w sposób najbardziej wyrazisty ujawniająca
    się w starszym wieku, staje się w tej perspektywie przypomnieniem o
    wzajemnej zależności i nieodzownej solidarności między różnymi
    pokoleniami, jako że każdy człowiek potrzebuje innych i wzbogaca się
    dzięki darom i charyzmatom wszystkich.
    Głęboką wymowę zyskują w tym kontekście słowa jednego z moich
    ulubionych poetów, który tak pisze:
    «Nie tylko przyszłość wieczną jest — nie tylko!…
    I przeszłość, owszem, wieczności jest dobą:
    Co stało się już, nie odstanie chwilką…
    Wróci Ideą, nie powróci sobą». 17

«Czcij ojca i matkę»

  1. Dlaczego zatem nie mielibyśmy nadal okazywać człowiekowi staremu
    szacunku, do którego przywiązują tak wielką wagę zdrowe tradycje wielu
    kultur na wszystkich kontynentach? Dla narodów zamieszkujących obszary
    objęte oddziaływaniem Biblii punktem odniesienia było przez stulecia
    powszechnie tam respektowane przykazanie Dekalogu: «Czcij ojca i
    matkę». Jego pełne i konsekwentne przestrzeganie nie tylko jest źródłem
    miłości dzieci do rodziców, ale podkreśla też silną więź między pokoleniami.
    Tam gdzie przykazanie to jest akceptowane i wiernie zachowywane, ludzie
    starzy nie muszą się obawiać, że zostaną uznani za bezużyteczny i
    kłopotliwy ciężar.
    Przykazanie poucza też, że należy okazywać szacunek tym, którzy żyli
    przed nami oraz ich dobrym dziełom: «ojciec i matka» oznaczają tu również
    przeszłość, więź między kolejnymi pokoleniami, dzięki której możliwe jest
    samo istnienie narodu. W obydwu wersjach redakcyjnych, jakie znajdujemy
    w Biblii (por. Wj 20, 2-17; Pwt 5, 6-21), to przykazanie Boże zajmuje
    pierwsze miejsce na drugiej Tablicy, dotyczącej powinności człowieka
    wobec samego siebie i społeczeństwa. Jest też jedynym, któremu
    towarzyszy obietnica: «Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na
    ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie» (Wj 20, 12; por. Pwt 5, 16).
  2. «Przed siwizną wstaniesz, będziesz szanował oblicze starca» (Kpł 19,
    32). Czcić ludzi starych znaczy spełniać trojaką powinność wobec nich:
    akceptować ich obecność, pomagać im i doceniać ich zalety. W wielu
    środowiskach jest to naturalny sposób postępowania, zgodny z
    odwiecznym obyczajem. Gdzie indziej, zwłaszcza w krajach wyżej
    rozwiniętych gospodarczo, konieczne jest odwrócenie obecnej tendencji,
    tak aby ludzie w podeszłym wieku mogli się starzeć z godnością, bez
    obawy, że przestaną się zupełnie liczyć. Trzeba sobie uświadomić, że
    cechą cywilizacji prawdziwie ludzkiej jest szacunek i miłość do ludzi
    starych, dzięki którym mogą oni czuć się — mimo słabnących sił — żywą
    częścią społeczeństwa. Już Cyceron pisał, że «brzemię lat jest lżejsze dla
    tego, kto czuje się szanowany i kochany przez młodych». 18
    Duch ludzki zresztą, choć odczuwa skutki starzenia się ciała, jest stale
    otwarty ku wieczności i dlatego pozostaje poniekąd zawsze młody;
    doświadcza zaś tej nieprzemijającej młodości szczególnie mocno, kiedy
    uspokaja go wewnętrzne świadectwo czystego sumienia i gdy jednocześnie
    zaznaje troskliwej opieki i wdzięczności ze strony bliskich. Jak pisze św.

Grzegorz z Nazjanzu, człowiek wówczas «nie zestarzeje się duchem, ale
pogodzi się ze swym odejściem jako momentem niezbędnego wyzwolenia.
Bezboleśnie przejdzie na drugą stronę, gdzie nikt nie jest niedojrzały ani
stary, ale wszyscy osiągnęli doskonały wiek duchowy». 19
Wszyscy znamy ludzi starych, którzy mogą być wymownym przykładem
zdumiewającej młodości i żywotności ducha. Tych, którzy się z nimi stykają,
potrafią słowem pobudzać do działania, dodając otuchy własnym
przykładem. Oby społeczeństwo umiało w pełni docenić ludzi starych,
którzy w pewnych częściach świata — mam na myśli zwłaszcza Afrykę —
słusznie są darzeni szacunkiem jako «żywe biblioteki» mądrości, strażnicy
bezcennego dziedzictwa ludzkiego i duchowego. Choć to prawda, iż w
wymiarze fizycznym zazwyczaj potrzebują pomocy, prawdą jest też, że
nawet w podeszłym wieku mogą być oparciem dla młodych, którzy stawiają
pierwsze kroki w życiu i szukają swojej drogi.
Mówiąc o ludziach starych, muszę zwrócić się także do młodych z zachętą,
aby towarzyszyli im swoją obecnością. Wzywam was, młodzi przyjaciele,
byście traktowali ich wielkodusznie i z miłością. Starsi potrafią dać wam
znacznie więcej, niż możecie sobie wyobrazić. W Księdze Mądrości
Syracha znajdujemy na ten temat takie pouczenia: «Nie odsuwaj od siebie
opowiadania starców, albowiem i oni nauczyli się go od swoich ojców» (8,
9); «Stań na zgromadzeniu starszych: a [jeśli] kto jest mądry, przyłącz się
do niego!» (6, 34), ponieważ «starcom przystoi mądrość» (25, 5).

  1. Chrześcijańska wspólnota może wiele skorzystać dzięki obecności osób
    w podeszłym wieku. Mam na myśli zwłaszcza sferę ewangelizacji: jej
    skuteczność nie zależy w głównej mierze od sprawnego działania. W jakże
    wielu rodzinach wnuki poznają podstawy wiary dzięki dziadkom! Jednak
    ludzie starsi mogą wnosić dobroczynny wkład także w wielu innych
    dziedzinach. Duch działa, jak i gdzie chce, nierzadko posługując się
    ludzkimi środkami, które w oczach świata uchodzą za mało znaczące.
    Wiele osób znajduje zrozumienie i wsparcie u ludzi starych, samotnych lub
    chorych, ale umiejących dodać otuchy przez życzliwą radę, milczącą
    modlitwę, świadectwo cierpienia znoszonego z wytrwałą ufnością. Właśnie
    wówczas, gdy słabną ich siły i zdolność działania, nasi sędziwi bracia i
    siostry stają się szczególnie cennymi narzędziami tajemnych zamysłów
    Opatrzności.
    Także zatem z tego punktu widzenia, jak również ze względu na oczywiste
    potrzeby psychiczne ludzi starszych, najbardziej naturalnym środowiskiem

przeżywania starości pozostaje to, w którym człowiek w podeszłym wieku
czuje się «u siebie» — wśród krewnych, znajomych i przyjaciół — oraz
gdzie może być jeszcze w jakiś sposób użytecznym. W miarę jak wzrastać
będzie średnia długość życia, a w konsekwencji także liczba ludzi starych,
coraz bardziej konieczne będzie krzewienie kultury, która akceptuje i ceni
starość, a nie spycha jej na margines społeczeństwa. Rozwiązaniem
idealnym pozostaje obecność człowieka starego w rodzinie, której należy
zapewnić skuteczną pomoc socjalną, stosownie do potrzeb wzrastających
wraz z upływem lat lub pogarszaniem się stanu zdrowia. Zdarzają się
jednak sytuacje, w których okoliczności zalecają lub nakazują umieszczenie
człowieka starego w «domu starców», aby mógł przebywać w towarzystwie
innych osób i korzystać ze specjalistycznej opieki. Instytucje te zasługują
zatem na uznanie, doświadczenie zaś poucza nas, że ich posługa może
być bardzo cenna, pod warunkiem, że kierują się nie tylko kryteriami
sprawności organizacyjnej, ale dobrocią i wrażliwością. Wszystko to jest
łatwiejsze, jeśli dzięki relacjom z krewnymi, przyjaciółmi i wspólnotami
parafialnymi pensjonariusze domu starców mogą czuć się kochani i nadal
przydatni społeczeństwu. W tym miejscu należy wspomnieć z podziwem i
wdzięcznością o zgromadzeniach zakonnych i stowarzyszeniach
wolontariatu, które ze szczególnym poświęceniem opiekują się ludźmi
starymi, zwłaszcza ubogimi, samotnymi lub znajdującymi się w trudnych
sytuacjach.
Drodzy ludzie starzy, trapieni przez kłopoty ze zdrowiem lub problemy
innego rodzaju, jestem całym sercem z wami. Kiedy Bóg przyzwala,
abyśmy cierpieli z powodu choroby, samotności lub z innych przyczyn
związanych z podeszłym wiekiem, zawsze obdarza nas też łaską i mocą,
byśmy z jeszcze większą miłością włączali się w ofiarę Jego Syna i głębiej
uczestniczyli w realizacji Jego zbawczego zamysłu. Możemy być pewni, że
On jest Ojcem bogatym w miłość i miłosierdzie!
Pamiętam zwłaszcza o was, wdowcy i wdowy, którzy zostaliście sami na
ostatnie lata życia; o was, starzy zakonnicy i zakonnice, którzy przez wiele
lat służyliście wiernie sprawie Królestwa niebieskiego; o was, drodzy bracia
w kapłaństwie i biskupstwie, którzy z powodu przekroczenia ustalonej
granicy wieku zrzekliście się już bezpośredniej odpowiedzialności
pasterskiej. Kościół nadal was potrzebuje. Wysoko ceni sobie przysługi,
jakie nadal jesteście gotowi mu oddawać w różnych dziedzinach apostolatu,
liczy na wasz wkład wytrwałej modlitwy, oczekuje waszych wyważonych rad

i wzbogaca się dzięki ewangelicznemu świadectwu, jakie składacie
każdego dnia.
«Ukażesz mi ścieżkę życia, pełnię radości u Ciebie» (Ps 16 [15], 11).

  1. Jest naturalne, że z upływem lat oswajamy się z myślą o «zmierzchu».
    Przypomina nam o nim choćby fakt, że szeregi naszych krewnych,
    przyjaciół i znajomych coraz bardziej się przerzedzają: uświadamiamy to
    sobie przy różnych okazjach, na przykład gdy spotykamy się z najbliższymi,
    w gronie kolegów z dzieciństwa, ze szkoły, ze studiów, z wojska czy z
    seminarium… Granica życia i śmierci przesuwa się przez nasze wspólnoty i
    stale przybliża się do każdego z nas. Jeśli życie jest pielgrzymką do
    niebieskiej ojczyzny, to starość jest czasem, gdy jesteśmy najbardziej
    skłonni myśleć o wieczności.
    Mimo to także my, ludzie starzy, z trudem godzimy się z perspektywą
    odejścia. Jawi się ona bowiem jako mroczny aspekt naszej ludzkiej kondycji
    naznaczonej przez grzech i stąd budzi nieunikniony smutek i lęk. Czyż
    zresztą mogłoby być inaczej? Człowiek został stworzony dla życia,
    natomiast śmierć — jak czytamy już na pierwszych kartach Pisma Świętego
    (por. Rdz 2-3) — nie mieściła się w pierwotnym zamyśle Bożym, ale weszła
    na świat na skutek grzechu, «przez zawiść diabła» (Mdr 2, 24). Rozumiemy
    zatem, dlaczego w obliczu tej mrocznej rzeczywistości reakcją człowieka
    jest bunt. Rzecz znamienna, że sam Jezus, «doświadczony we wszystkim
    na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu» (por. Hbr 4, 15), odczuwał
    lęk przed śmiercią: «Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten
    kielich» (Mt 26, 39). A czyż możemy zapomnieć, jak zapłakał nad grobem
    swego przyjaciela Łazarza, choć przecież zamierzał go wskrzesić
    (por. J 11, 35)?
    Chociaż można sobie racjonalnie wytłumaczyć aspekt biologiczny śmierci,
    nie sposób przyjąć jej jako czegoś «naturalnego». Śmierć jest sprzeczna z
    najgłębszym instynktem człowieka. Sobór tak mówi o tym: «Tajemnica losu
    ludzkiego ujawnia się najbardziej w obliczu śmierci. Nie tylko boleści i
    postępujący rozkład ciała dręczą człowieka, lecz także, i to jeszcze
    bardziej, lęk przed unicestwieniem na zawsze». 20  Istotnie, tej udręki nic nie
    zdołałoby ukoić, gdyby śmierć oznaczała całkowite zniszczenie i koniec
    wszystkiego. Dlatego śmierć skłania człowieka do stawiania radykalnych
    pytań o sens samego życia: co czeka nas za mroczną zasłoną śmierci?
    Czy stanowi ona ostateczny kres życia, czy też istnieje coś także poza nią?
  2. Od najdawniejszych czasów aż do naszych dni w ludzkiej kulturze
    pojawiają się odpowiedzi pesymistyczne, które redukują obszar życia tylko
    do wymiaru ziemskiego. Nawet w Starym Testamencie niektóre wersety
    Księgi Koheleta mówią o starości jako o walącej się budowli, która zostaje
    całkowicie i ostatecznie zniszczona przez śmierć (por. 12, 1-7). Ale właśnie
    w świetle tych pesymistycznych odpowiedzi jeszcze wyraźniejszych
    kształtów nabiera pełna nadziei wizja, promieniująca z całego Objawienia, a
    zwłaszcza z Ewangelii: «Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych»
    (Łk 20, 38). Apostoł Paweł poświadcza, że Bóg, który daje życie umarłym
    (por. Rz 4, 17), przywróci życie także naszym śmiertelnym ciałom
    (por. Rz 8, 11). Jezus zaś tak mówi o sobie: «Ja jestem
    zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć
    będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki»(J 11, 25-26).
    Chrystus, przekroczywszy bramy śmierci, objawił życie trwające poza jej
    granicą, na owym nie zbadanym przez człowieka terytorium, którym jest
    wieczność. On jest pierwszym Świadkiem życia wiecznego: w Nim ludzka
    nadzieja pełna jest nieśmiertelności. «Choć nas zasmuca nieunikniona
    konieczność śmierci, znajdujemy pociechę w obietnicy przyszłej
    nieśmiertelności». 21  Tym słowom, które liturgia ofiarowuje wierzącym w
    chwili ostatniego pożegnania z bliską osobą, towarzyszy orędzie nadziei:
    «życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy, i gdy
    rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie
    wieczne mieszkanie». 22  W Chrystusie śmierć, rzeczywistość dramatyczna i
    wstrząsająca, zostaje odkupiona i przemieniona, aby ostatecznie ukazać
    nam oblicze «siostry», która prowadzi nas w ramiona Ojca. 23
  3. Wiara rozjaśnia zatem tajemnicę śmierci i opromienia swym światłem
    starość, która nie jest już postrzegana i przeżywana jako bierne
    oczekiwanie na moment unicestwienia, ale jako zapowiedź rychłego już
    osiągnięcia pełnej dojrzałości. Lata te należy przeżywać w postawie ufnego
    zawierzenia Bogu, szczodremu i miłosiernemu Ojcu; ten czas trzeba
    twórczo spożytkować, dążąc do pogłębienia życia duchowego przez
    usilniejszą modlitwę i gorliwą służbę braciom w miłości.
    Zasługują zatem na uznanie wszystkie inicjatywy społeczne, dzięki którym
    ludzie starzy mogą nie tylko dbać o swoją kondycję fizyczną i intelektualną
    oraz rozwijać relacje z innymi, ale także stawać się przydatni, oddając
    innym swój czas, umiejętności i doświadczenie. Pozwala im to zachować i
    pogłębić świadomość wartości życia, najważniejszego daru Bożego.

Zarazem jednak ta świadomość nie jest sprzeczna z pragnieniem
wieczności, dojrzewającym w ludziach, którzy przeżyli głębokie
doświadczenie duchowe, czego świadectwem jest życie świętych.
Ewangelia przypomina nam tu słowa starca Symeona, który oświadcza, że
jest gotów umrzeć, ponieważ dane mu było wziąć w objęcia oczekiwanego
Mesjasza: «Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju,
według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie» (Łk 2, 29-
30). Apostoł Paweł doznawał swoistej rozterki, chciał bowiem żyć dalej, aby
głosić Ewangelię, a zarazem pragnął «odejść, aby być z Chrystusem»
(por. Flp 1, 23). Św. Ignacy z Antiochii, gdy szedł z radością na śmierć
męczeńską, dawał świadectwo, że słyszy w sercu głos Ducha Świętego,
który niczym strumień «wody żywej» płynący w jego wnętrzu szepcze mu
słowa wezwania: «Pójdź do Ojca». 24  Takie przykłady można by mnożyć. Nie
przesłaniają one bynajmniej wartości życia ziemskiego, które warto przeżyć
do końca, jest bowiem piękne mimo swych ograniczeń i uciążliwości.
Przypominają nam jednak, że nie jest ono wartością ostateczną, jako że w
wizji chrześcijańskiej koniec ziemskiego bytowania postrzegany jest jako
«przejście» przez most przerzucony między życiem a życiem, między
kruchą i nietrwałą radością doczesną a pełnią radości, jaką Bóg
przeznaczył swoim wiernym sługom: «Wejdź do radości twego pana»
(Mt 25, 21).
Życzenia na dalsze lata życia

  1. Życząc wam w tym duchu, drodzy Bracia i Siostry w podeszłym wieku,
    abyście pogodnie przeżywali lata, które Bóg przeznaczył każdemu z was,
    pragnę zarazem bardzo otwarcie podzielić się z wami uczuciami, jakich
    doznaję u schyłku mego życia, po ponad dwudziestu latach posługi na
    Stolicy Piotrowej i w oczekiwaniu na bliskie już trzecie tysiąclecie. Mimo
    ograniczeń mego wieku bardzo wysoko cenię sobie życie i umiem się nim
    cieszyć. Dziękuję za to Bogu! Pięknie jest służyć aż do końca sprawie
    Królestwa Bożego.
    Zarazem jednak głębokim pokojem napełnia mnie myśl o chwili, w której
    Bóg wezwie mnie do siebie — z życia do życia! Dlatego wypowiadam
    często — i bez najmniejszego odcienia smutku — modlitwę, którą kapłan
    odmawia po liturgii eucharystycznej: In hora mortis meae voca me, et iube
    me venire ad te — w godzinie śmierci wezwij mnie i każ mi przyjść do
    Siebie. Jest to modlitwa chrześcijańskiej nadziei, która w niczym nie

umniejsza radości obecnej chwili, a przyszłość zawierza opiece Bożej
dobroci.
18. Iube me venire ad te: jest to najgłębsze pragnienie ludzkiego serca,
nawet wówczas, gdy człowiek nie jest tego świadomy.
Pozwól, o Panie życia, abyśmy to sobie wyraźnie uświadomili i umieli
cieszyć się każdym etapem naszego życia jako darem niosącym bogate
obietnice na przyszłość.
Spraw, byśmy z miłością przyjmowali Twoją wolę, zawierzając się każdego
dnia Twoim miłosiernym dłoniom.
Gdy zaś nadejdzie chwila ostatecznego «przejścia», pozwól, abyśmy umieli
ją powitać z pokojem w sercu, nie żałując niczego, co przyjdzie nam
porzucić. Kiedy bowiem po długim poszukiwaniu spotkamy Ciebie,
odnajdziemy też wszystkie prawdziwe wartości, jakich zaznaliśmy na ziemi,
a także tych, którzy poprzedzili nas w znaku wiary i nadziei.
Maryjo, Matko ludzkości pielgrzymującej, módl się za nami «teraz i w
godzinie śmierci naszej». Spraw, byśmy byli zawsze blisko Jezusa,
Twojego umiłowanego Syna, a naszego Brata, Pana życia i chwały. Amen!
Watykan, dnia 1 października 1999, w dwudziestym pierwszym roku mego
Pontyfikatu.
Przypisy:
1. ŚW. JAN DAMASCEŃSKI, Wykład wiary prawdziwej, 2, 29.
2. Por. La dignita dell’anziano e la sua missione nella Chiesa e nel mondo,
Citta del Vaticano, 1998.
3. «Fugit inreparabile tempus», WERGILIUSZ, Georgiki, III, 284.
4. Liturgia Wigilii Paschalnej.
5. ŚW. IRENEUSZ, Adversus haereses, IV, 20, 4.
6. Por. JAN PAWEŁ II, Enc. Centesimus annus, 18.
7. Por. tamże, 23.

8. ŚW. JAN CHRYZOSTOM, Homilie na List Św. Pawła do Rzymian, 9, 2.
9. Por. Cato maior, seu De senectute, 19, 70.
10. N.t. «Wszystko to marność i utrapienie ducha», 5-6.
11. «Auget sapientiam, dat maturiora consilia», Commentaria in amos, 2,
prol.
12. CORNEILLE, Sertorius, a. II, sc. 4, b. 717.
13. «Magna fuit quondam capitis reverentia cani», Fasti, V,w. 57.
14. Sentencje, XLII.
15. Por. JAN PAWEŁ II, Enc. Evangelium vitae, 65.
16. Por. tamże.
17. C.NORWID, Nie tylko przyszłość…, Post scriptum, I, ww. 1-4.
18. «Levior fit senectus, eorum qui a iuventute coluntur et diliguntur», Cato
maior, seu De senectute, 8, 26.
19. Mowa po powrocie z wiejskiej podróży, 11.
20. SOBÓR WAT. II, Konst. duszpast. o Kościele w świecie
współcz. Gaudium et spes, 18.
21. Mszał Rzymski, I Prefacja o zmarłych.
22. Tamże.
23. ŚW. FRANCISZEK Z ASYŻU, Pieśń o stworzeniu.
24. List do Rzymian, 7, 2.

Babciu, Dziadku – starość to powołanie

Post navigation